2021-01-12

Paula Karpowicz dla Polo TV. Wyznania jednej z Top Girls.

0

Piosenkarka szczerze o swoim życiu. Co zdradziła w wyjątkowym wywiadzie? Jak układają się jej sprawy sercowe? Czy jest szczęśliwie zakochana? Ile znaczy dla niej kariera? Czy jest gotowa na dziecko? Na te i inne pytanie odpowie w szczerej rozmowie z Edyta Folwarską.

- Co najgłupszego zrobiłaś z miłości w życiu?
- Widzę, że zaczynasz od razu z mocnymi pytaniami (śmiech). Szczerze? Oddałam kiedyś komuś swoje serce. Kompletnie nieodpowiedniej osobie, która zrobiła z niego sieczkę. Robiłam naprawdę wszystko, co mogłam dla tego związku, a okazało się, że byciem dobrą, nie kupię uczuć. Myślałam, że będę silniejszą kobietą z tego powodu, ale jednak, gdy pojawiał się każdy następny mężczyzna nie potrafiłam się w pełni zaangażować. Miałam problem z zaufaniem, z bliskością i tak dalej...

- Czyli układałaś swoje życie pod mężczyznę?
- Kiedyś tak. Potrafiłam nawet robić to, co robi duża większość kobiet - zmieniać swoje plany pod niego lub zrezygnować z czegoś dla niego. I w sumie chyba jeszcze do końca w tej kwestii nie zmądrzałam, ale jestem na lepszej drodze.

- Czyli dla mężczyzny wszystko, a ty nie oczekujesz niczego?
- Ja należę do dziewczyn, które za wszelką cenę chcą coś facetowi udowodnić. Pokazać, że potrafię dbać o dom, że radzę sobie w życiu, że jestem obrotna. Udowodnić, że doskonale radzę sobie za kierownicą i tak dalej... I nie ważne czy jest to mój parter czy tata, czy dziadek. Wiesz, takie było moje myślenie „jak zrobię coś, jak facet chce, to będzie mnie kochał i uważał za ideał”, wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to kompletna głupota. Chciałam, żeby każdy z nich był ze mnie dumny. Jeśli chodzi o rodzinę to może i jest to motywujące, ale w kwestii partnera trochę mnie to zgubiło.

- Tańczysz jak ci zagrają?
- Mężczyźni? W związku potrzebuję stanowczego mężczyzny i dyscypliny, inaczej wejdę mu na głowę. Ale spokojnie... czasami on też musi potańczyć (śmiech).

- Czy Paula jest gotowa na bycie mamą?
- Miewam momenty, że jestem gotowa, tak mogę śmiało powiedzieć. I pewnie w tych momentach byłabym fantastyczną mamą. W przyszłości bardzo chce mieć dziecko, ale raczej jeszcze nie teraz. Marzy mi się taki Tadzio jak twój (śmiech)! Może nie z uwagi na to, że nie byłabym gotowa, ale bardziej ze względu na etap w jakim obecnie w życiu się znajduję. Nie do końca jest to okres na dziecko. Mimo dzisiejszych czasów wciąż wolę, jak wszystko dzieje się w po kolei, zaręczyny, ślub i dopiero maluszek. W tej kwestii jestem tradycjonalistką.

- Muszę poruszyć temat twojego taty? Wiem, że z racji tego, że od ponad piętnastu lat pracuje za granicą. Praktycznie nie było go w domu, a mimo to doskonale sobie w życiu poradziłaś, czy to miało na ciebie jakiś wpływ?
- Ah tata, mój kochany tata (uśmiech)! Nie widziałam go już od marca ze względu na obecną sytuację na świecie. Bardzo za nim tęsknie, nie mogę uczestniczyć w wielu sytuacjach w jego życiu i z wzajemnością. Moment, w którym nie mógł pojawić się w domu na Święta Wielkiejnocy był dla mnie niewyobrażalny, ale wiesz mimo wszystko po tylu latach, przyzwyczaiłam się do tego, że jest fantastyczny. Rzeczywiście było go bardzo mało w domu. Wiadomo, fajnie by było zobaczyć go wśród rodziców na przestawieniu na dzień taty, albo po prostu żartującego wieczorem przy kolacji w domu, ale nie można mieć wszystkiego. Jego brak dawał mojej rodzinie życie na bardzo dobrym poziomie, nigdy niczego mi nie brakowało. Oczywiście, nigdy nie dawał mi tego odczuć, że jest daleko i robił wszystko, żebym czuła jego obecność. Jak byłam mała i pojawiły wideo rozmowy zawsze do mnie dzwonił. Nie było dnia żeby mnie nie zapytał „Paulek co u Ciebie?”. Dobrze to wspominam.

- Czy dla rodziny to był szok jak wylądowałaś nagle w innym świecie? Dość męskie i trudne środowisko...
- Szok może nie, ale została przeprowadzona ze mną rozmowa w stylu „dziecko uważaj, żeby ten świat cię nie zgubił”. Może to dziwne co powiem, ale ja praktycznie nie pije alkoholu, co zawsze jest odbierane jako wielkie zjawisko w towarzystwie (śmiech). Natomiast uważam, że wyszło mi to na dobre, bo naprawdę łatwo można popłynąć. Nie mam tu na myśli nic złego, może bardziej to, że bardzo łatwo jest wpaść w tryb „imprezowy”, z którego potem dość ciężko wyjść. Rodzice nie muszą się o mnie martwić. Wiedzą, że jestem dość rozsądna - tak myślę (uśmiech).

- Kto cię wspiera?
- Jakby się dobrze zastanowić, to mam wsparcie wielu osób. Na pewno moim największym wsparciem jest rodzina i mój kochany mężczyzna. On jednak spędza ze mną najwięcej czasu i wie co mi powiedzieć, żebym czuła się lepiej.

- Są osoby, które w ciebie nie wierzyły?
- Oczywiście. Decydując się na mój zawód wiedziałam, że szykuje się na mnie fala hejtu, jakiś przykrych słów, czy wyśmiewania się. W tej chwili jestem z siebie dumna, bo udowodniłam, że potrafię śpiewać i siła ludzi, którzy mnie wspierają jest wręcz miażdżąca. To fantastyczne uczucie dla osoby początkującej w tej specyficznej branży.

- Złota rybka daje ci możliwość spełnienia dwóch życzeń, co to będzie?
- Chciałabym, żeby to wszystko co się teraz dzieje na świecie wróciło do normy. To bardzo trudny czas. Brakuje mi pracy, kontaktu z fanami, koncertów i spotkań ze znajomymi. Natomiast jeśli chodzi o drugie życzenie, to chciałabym żeby moja siostra była w stu procentach zdrowa. Julia choruje na cukrzycę, może nie jest to choroba, z którą nie da się żyć, ale jest trudna i wiem, że byłaby najszczęśliwsza na świecie, gdyby mogła być w pełni zdrowa.

- Top Girls dostało ostatnio aż dziewięć nagród, platynowe płyty, złote, potrójne platyny. Jak to jest mieć takie nagrody w domu? Cieszą cię zawsze tak samo jak za pierwszym razem?
- To spełnienie marzeń! Coś, co uważałam za nieosiągalne. Gdy odebrałam kolejne 10 czuję, że osiągnęłyśmy coś niesamowitego i zamierzam je dumnie powiesić na całej ścianie w domu. Może się wydawać, że każda kolejna tego typu nagroda cieszy mniej, ale to tylko pozory... Każda nagroda jest dla mnie niesamowicie ważna - to pamiątki na całe życie.

- Dawno nie spotkałam tak zwariowanej i pozytywnej duszy, czy Paula na scenie i Paula w domu to ta sama osoba? Jak godzisz te dwa światy?
- Śpiewanie to jest moja ucieczka od trosk. Moja głowa na scenie odpoczywa, jest to moment w którym jestem ładnie ubrana, pomalowana i skupiona na tym, żeby nie pomylić kroków. Ja mam bawić ludzi, a ich nie interesuje, czy mam zły dzień, czy pokłóciłam się z przyjaciółką, czy zostawił mnie chłopak. Oni przychodzą zobaczyć koncert i dobrze się bawić, a moim zadaniem jest wykonanie pracy, jak najlepiej potrafię. W domu jestem bardzo uśmiechnięta, szalona, trochę roztrzepana, może trochę bałaganiara (śmiech), ale radzę sobie bardzo dobrze. Dużo się śmieję, wszędzie mnie pełno. W prowadzeniu domu dużo pomaga mi mój chłopak. Myślę, że na to pytanie, czy jestem taka w domu, jak na scenie to właśnie on odpowiedziałby najlepiej, bo widzi mnie w obu wersjach.

- A chciałabyś wrócić do Pauli sprzed pięciu lat? To była inna Paula?
- Bardzo dobrze pamiętam siebie jeszcze przed powstaniem Top Girls. Nie zapomnę, jak bardzo chciałam być na scenie. Taka trochę zagubiona dziewczynka, bez konkretnego pomysłu, jak chce zaistnieć, ale jednocześnie pewna tego, że chce śpiewać i zrobi wiele by to osiągać. Gdy przyszłam na pierwsze spotkanie z dyrektorem wytwórni, obecnie również naszym managerem, Robertem, byłam tak zestresowana, że nie masz pojęcia... Czułam się jakbym szła po swoją szansę na spełnienie marzeń i faktycznie ją dostałam. Dziękuję bardzo naszej wytwórni Green Star za taką możliwość!

- Twój zawód wiążę się z nie ukrywajmy dużymi zarobkami. Uważasz, że pieniądze cię zmieniły?
- Na pewno zmieniły mój komfort życia, dały możliwości otworzenia się na świat, ale osobiście nie widzę w sobie jakiejś zmiany z tego powodu. Może trzeba zapytać osób, które przyjaźniły się ze mną jeszcze przed powstaniem zespołu.

- Wrócę do relacji damsko-męskich... Ile jesteś w stanie z siebie dać, poświecić dla związku? Może karierę?
- Należę do osób, które angażują się całym sobą w związek. Staram się go pielęgnować w każdy możliwy sposób. Może to źle, może dobrze, nie wiem, ale taka po prostu jestem. Jeśli chodzi o karierę - nie potrafię odpowiedzieć. Myślę, ze to zależałoby od sytuacji.

- Doświadczyłaś w swoim życiu zdrady?
- Zostałam parę razy „rozjechana” przez mężczyzn. Kilku potraktowało mnie delikatnie mówiąc - okropnie. I myślę, że wpłynęło to na mnie, jako kobietę dość mocno. Jeśli przychodzę do kogoś z takimi prostymi rzeczami jak miłość, oddanie, daje na szale facetowi wszystko co mogę, a on to zwyczajnie depcze, to poczucie własnej wartości drastycznie spada. Dziś jest lepiej, są jakieś blizny, mam swoje „jazdy”, jak każda kobieta, ale jestem szczęśliwa!

- Często płaczesz?
- Zdarza mi się. Dla niektórych może to częste, dla innych może normalne. Jestem bardzo wrażliwa, ale zazwyczaj trzymam wszystko w sobie, a gdy już nikt nie widzi dopiero wylewam swoje morze łez.

- Czy w takim razie warto kochać? Teraz wyglądasz na bardzo szczęśliwą.
- Ale kto powiedział, że to płacz z miłości?

- Z twoich oczu czytam, że jednak chodziło o miłość...
- Z miłości wylałam ocean łez a nie morze. Jestem bardzo szczęśliwa, mam teraz to, czego chciałam od bardzo dawna, dlatego też mocno to celebruje. Myślę, że mój związek przechodzi teraz najfajniejszy czas. Wspólne mieszkanie, wspólne wyjazdy, dzielenie razem życia. Naprawdę lubię mój obecny stan.

- Za co doceniasz obecnego partnera? Długo się szuka takiego mężczyzny, który jest teraz u twojego boku?
- Wiesz, widocznie musiałam się przejechać na kilku osobach w życiu, żeby trafić na kogoś z kim się najzwyczajniej w świecie dogaduje. Doceniam go bardzo za to, że motywuje mnie do pracy, przede wszystkim rozumie moją pracę, namawia do inwestycji w siebie, i wspiera w trudniejszych momentach. Zdarza się, ze czytam naprawdę okropne rzeczy na mój temat, wtedy Grzesiek szybko gasi moją frustracje. On jest osobą, która wie, że ja nie mam takiej „grubej skóry”, jaka jest potrzebna, żeby bić się ze światem, a on ją ma i bije się naprawdę bardzo dobrze (śmiech).

- Gdzie znajdujesz ukojenie?
- W zaciszu domowym, przytuleniu, bliskości. Kocham świece i moment, gdy wieczorami zapalamy świeczniki w całym domu, to mnie uspokaja.

- Bywasz zmęczona? Karierą? Koncertami? Zastanawia mnie czy mimo tego, że nie jesteś długo w branży, jednak czasami masz już dość?
- Wiadomo, bywają dni że jestem naprawdę rozwalona, chora, i ostatnią rzeczą o jakiej marze to tysiące kilometrów w aucie - ale to tylko wtedy. Kocham moją pracę i nie wiem, czy nawet kawa daje tyle energii, co ludzie pod scena śpiewający nasze numery.

-No właśnie z tekstami piosenek, które sama napisałaś. Wiem, że zdarza ci się siedzieć i pisać teksty...
- To prawda, nawet bardzo to lubię. Utożsamiam się z wieloma tekstami piosenek, w szczególności z tymi, które napisałam, bo w większości są jednak inspirowane moimi doświadczeniami.

- Czy teraz w życiu możesz spokojnie zamknąć rozdział i powiedzieć: „jestem szczęśliwa”?
- Hmm, tak i nie. Są aspekty, które powodują, że jestem bardzo rozgoryczona i które powodują u mnie ogromne szczęście.